niedziela, 12 kwietnia 2015

Kwiecień w słowach: Pasja - czy można się zatracić?

Przy wolnej niedzieli postanowiłam podjąć kolejny temat w projekcie Kwiecień w słowach.

Pogoda w końcu się poprawiła to i humor wrócił.
Obudziłam się lekko po godzinie 6 rano i jak zwykle przystąpiłam do codziennego rytuału przyrządzania śniadania. W ostatnich dniach są to omlety białkowe z dodatkiem owoców.
Stojąc nad kuchenką naszło mnie na przemyślenia dotyczące obejrzanego wieczór wcześniej nagrania, w którym Mariusz Czerniewicz(fb) opowiada o sposobie żywienia jakim jest IIFYM (video).
Chodzi mi głównie o kwestie izolacji od innych ludzi, której powodem jest ścisłe trzymanie makro i treningów.
W ostatnim czasie kilkukrotnie ten temat był wspominany w fit światku.
Ja sama nie ukrywam, że mam  tym spory problem, a nagranie Mario uświadomiło mi, że do niczego dobrego to nie prowadzi.

Więc czy moja pasja, jaką jest sport i dążenie do osiągnięcia celów sylwetkowych jest w jakiś sposób negatywna dla mojego życia społecznego? Czy pozbawia mnie to tych prostych cudownych chwil, o których wspomina Mariusz w swoim nagraniu?

Wnioski, do których doszłam niestety nie są korzystne.
Od dłuższego czasu współpracuję z trenerem, spożywam 5 zbilansowanych posiłków dziennie, trenuję średnio 6 razy w tygodniu. O ile treningi w niczym nie przeszkadzają, bo można je zrobić o każdej porze dnia, czy przesunąć o jeden dzień, tak przy żywieniu pojawiają się schody.
W momencie gdy zaczęłam skrupulatnie podliczać makro zaczął się problem z wychodzeniem ze znajomymi przykładowo na lunch. O ile w centrum handlowym gdzie jest wiele jadłodajni i otwarta przestrzeń do siedzenia nie ma problemu aby wyciągnąć swój pojemnik z jedzeniem, tak co innego jednak gdy w grę wchodzi już jakaś konkretna knajpa, restauracja, kawiarnia. Główne dwa problemy to fakt, że z chęcią też bym sobie zjadła coś z karty dań (nie cheat, zawsze można wybrać zdrową pozycję proponowaną w menu). Nie dla samego faktu jedzenia, co dla cieszenia się ze znajomymi czy rodziną z wizyty w danym miejscu. Ale nie, przecież makro mi się nie zgodzi.

Na długi dystans staje się to uciążliwe dla psychiki i w końcu przyjdzie taki moment, gdy powiemy sobie, że mamy dość. I już nie chodzi o to, że chce mi się 'nieczystego' jedzenia. Nie ciągnie mnie do zjedzenia tabliczki czekolady czy całej pizzy. Tylko do normalności, którą chyba trochę zatraciłam.
Teraz żywię się świadomie zgodnie z zapotrzebowaniem i celami sportowymi. Kiedyś niestety była to obsesja odchudzania, przez co straciłam zdrowie i życie towarzyskie. Wolałam siedzieć w domu niż się tłumaczyć czemu nie jem.

Sport jest dla mnie wybawieniem na całe zło, dzięki temu potrafię dać ujście swoim emocjom, a przy okazji się spełniać. Planuję w krótkim czasie zrobić uprawnienia trenerskie abym sama również mogła zarażać miłością do sportu innych ludzi. Jestem bogatsza o wiele doświadczeń dzięki czemu będę mogła pokazać im jak nie wpaść w to błędne koło. Bo niestety można wiele stracić.
A jesteśmy tylko ludźmi i musimy cieszyć się małymi chwilami.
Więc cieszmy się życiem, dbajmy o swoje zdrowie, dawajmy naszemu ciału wartościowe paliwo, ale też nie popadajmy w skrajności, bo później ciężko jest wrócić do normalności.

7 komentarzy:

  1. Bardzo pozytywny wpis :) Powodzenia w osiągnięciu celu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze mieć pasję. Ja lubię wiele rzeczy, ale nie mam niczego, co zasłużyłoby na to miano.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super post - bardzo pozytywny :) Warto rozwijać w sobie pasje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre słowo i zapraszam częściej :)

      Usuń
  4. W moim przypadku pogoda także znacznie wpływa na samopoczucie, wyszło słońce i od razu jakoś lepiej i motywacji więcej..:)

    OdpowiedzUsuń